października 17, 2007

Dzisiaj w nocy...

... Obudziło mnie dziwne chrobotanie i tłumione hałasy dochodzące gdzieś z mieszkania. Moja bujna wyobraźnia natychmiast podsunęła mi obrazy, brodatych zbójców z obnażonymi nożami, czających się w mroku, by pozbawić mnie komputera i życia. Nie byłem w stanie ocenić co gorsze. Powtarzajac sobie cichutko w duchu 'tylko spokojnie wszystko będzie dobrze, zaczęłem powoli kontrolować mieszkanie. Z początku zajrzałem do pokoju z komputerem, tu jednak nie było nikogo. Urządzenie pracowało cicho, dociągając ostatnie megabajty najnowszego kinowego hitu, ku uciesze śledczych z CBŚ szykujących wniosek o areszt. Łazienka też była w porządku, nie licząc pajęczej młodzieży, która uprawiała sobie bungie jumping z sufitu. Wróciłem na korytarz. Hałasy wyrażnie nabierały na sile, znaczy zbliżałem sie do źrodła. Ze szpary drzwi kuchennych przy podłodze dobiegało słabe światło i ponaglające głosy. Krew mi się zmroziła w żyłach i gdybym miał włosy, to pewnie stanęły by mi dęba. Powoli, ostrożnie stawiając kroki zbliżyłem się do szafy i wyciągnełem z niej kij baseballowy, kupiony na tę okazję wiele lat temu. Zbierając w sobie wszystkie siły jakie jeszcze miałem, szarpnełem za klamkę, wzniosłem kij i z dzikim okrzykiem wpadłem do środka. Nie zastałem tam jednak spodziewanej zbójeckiej bandy. Ciche głosy dochodziły od strony otwartej lodówki. Powoli odwróciłem się w jej stronę. W słabym świetle wewnetrznej lodówkowej żarówki dojrzałem kilka myszy zwróconych tyłem do mnie i szepczących coś do siebie. Co chwilę, któraś z nich odwracała pyszczek w moją strone, mierzyła mnie wzrokiem. Musiałem wyglądać strasznie z wzniesionym kijem i obłedem w oczach. W końcu myszy odwróciły się w moją stronę i najodważniejsza z nich poddreptała trochę do przodu.
- Może zamiast tak stać, byś nam pomógł? - zapytała grzecznie. Zawstydziłem się. Powoli odstawiłem kij pod szafkę z talerzami i kucnełem przy myszach patrząc pytająco.
- Nie możemy sięgnać sera, mógłbyś?
Sięgnełem na najwyższą półkę lodówki , gdzie na talerzyku leżał jeszcze spory kawałek goudy i położyłem na ziemi obok myszy.
- Dziękujemy - pisneła ta najodważniejsza, poczym wspólnie zabrały ser i wycofały sie, sobie tylko znanymi ścieżkami. Zamknęłem lodówkę i wróciłem do sypialni, gdzie zasnęłem snem sprawiedliwego.
Myszy nie wróciły już nigdy więcej.

4 komentarze:

Moralny pisze...

Mówiłem żebyś odstawił ten butapren!

Anonimowy pisze...

Hmmmm za dużo filmów tristan:)

Beata pisze...

dlaczego nie wróciły, jesli dostały to czego chciały? ja bym wróciła...

Beti pisze...

Widzę, że brak pracy Ci doskwiera i odbija się na psychice:))Ale chociaż fajne były te myszki?:DD